
Im bliżej końca rozgrywek w Premier League, tym więcej emocji. W sobotę Liverpool rzutem na taśmę pokonał Newcastle 3:2. Dzięki temu przedłużył swoje nadzieję na mistrzostwo. By jednak to The Reds mogli triumfować w najwyższej angielskiej klasie rozgrywkowej musieli liczyć na potknięcie City w którymś z dwóch ostatnich spotkań tego sezonu. Kibice drużyny z miasta Beatlesów upatrywali swoją szansę w osobie Brendana Rodgersa i jego Leicester, którzy w poniedziałkowy wieczór odwiedzali Etihad Stadium.
Znane w poprzednich meczach z ofensywnej gry Lisy, wyszły na spotkanie zamykające 37. kolejkę z bardziej defensywnym planem. Jednokrotni mistrzowie Anglii ustawili się głęboko na własnej połowie i liczyli na możliwość wykorzystania Jamiego Vardy’ego w błyskawicznym kontrataku. Taktyka okazała się skuteczna, gdyż pomimo przewagi w posiadaniu piłki, ataki City były z reguły zatrzymywane na wysokości pola karnego.
Dopiero po trzydziestu minutach gry temperatura na stadionie Manchesteru City się podniosła. Po rzucie rożnym City piłkę głową uderzył Aguero, ta odbiła się od poprzeczki, a następnie została wybita z linii bramkowej przez Kaspera Schmeichela. Choć kibicom zebranym na Etihad mogło się wydawać że gol padł, to technologia goal-line nie pozostawiła wątpiliwosci, dzięki czemu wciąż się utrzymywał bezbramkowy wynik.
Ostatnią szansę by dać prowadzenie swojemu zespołowi w pierwszej połowie miał Bernardo Silva. Portugalczyk z dystansu posłał płaskie uderzenie, skierowane tuż przy słupku bramki Schmeichela. Duńczyk pozostał jednak czujny i wybronił uderzenie rywala. Tym samym po pierwszych czterdziestu pięciu minutach Manchester City pozostawał w tabeli punkt z Liverpoolem.
Druga połowa nie przyniosła znacznych zmian, od tego co można było zobaczyć w końcówce poprzedniej. City napierali z uporem na bramkę Lisów, a goście skutecznie oddalali zagrożenie, czasem grając z dużym ryzykiem. By nie pozwolić Sterlingowi na dokończenie akcji, Ben Chillwel agresywnie przepchnął go w polu karnym. Pomimo protestów gospodarzy, sędzia Mick Dean nie zdecydował się podyktować jedenastki.
W końcu jednak Manchester City dopiął swego. Kapitan City – Vincent Kompany widząc nieskuteczność kolegów z ofensywy wziął sprawy w swoje ręce i oddał piękny strzał z dystansu wprost w okienko bramki Schmeichela. Na dwadzieścia minut przed końcem spotkania zespół Guardioli był w komfortowej sytuacji co do mistrzostwa.
Manchester City 1:0 Leicester
70’ Kompany