
Justin Bieber ujawnił, że kiedyś obawiał się, że umrze z powodu nadużywania narkotyków, dlatego kazał członkom swojej ekipy sprawdzać jego tętno i to jak oddycha przez całą noc.
W swoim ostatnim odcinku serialu na YouTube, 25-letni piosenkarz szczerze mówi o upijaniu się, braniu ecstasy, halucynogennych grzybów i wspomina, że w swoim najgorszym okresie pierwsze co robił po przebudzeniu to połykał pigułki i palił marihuanę.
To nie pierwszy raz gdy Bieber mówił o swoich problemach, już w 2019 roku na swoich kanałach w social media przyznał się do podejmowania „złych decyzji”.
W swoim programie na YouTube, Justin Bieber: Seasons, piosenkarz otworzył się, mówiąc, że uzależnił się od marihuany po tym, jak zaczął palić ten narkotyk w wieku 13 lat.
Bieber powiedział, że zażywanie narkotyków stanowiło „ucieczkę” od jego życia.
„Byłem młody i jak wszyscy w tej branży ludzie jak i zresztą każdy człowiek na świecie, który dorasta - eksperymentowałem” - powiedział.
„Ale moje doświadczenia były przed kamerami i miałem inny poziom ekspozycji. Miałem dużo pieniędzy i możliwości.”
Bieber powiedział, że postanowił zrezygnować z takiego życia, ponieważ obawiał się, że zażywanie narkotyków go zabije.
„Ludzie nie wiedzą, jak poważnie się to potoczyło. To było prawdziwie szalone i przerażające. Budziłem się rano, a pierwszą rzeczą, którą robiłem, było zażywanie tabletek, palenie blantów i tak rozpoczynałem dzień. To było przerażające”.