
Natalia Kowszyn i Weronika Dawgul - obie 34 lata - były w drodze z pracy w domu opieki, do domu w Kirkcaldy.
Natalia opowiadała szkockim dziennikarzom, że razem z Weroniką zatrzymały się na drodze A915, aby zaoferować pomoc pasażerom samochodu stojącego na poboczu na światłach awaryjnych.
Gdy dojeżdżały do zepsutego pojazdu, usłyszały za plecami huk i zobaczyły płomienie w lusterku wstecznym.
Na drodze za Polkami zderzyły się dwa samochody, a jeden z nich zaczął płonąć.
Nie było dużo czasu na myślenie. Po prostu pobiegłyśmy i zaczęłyśmy wyciągać ludzi i odciągałyśmy ich jak najdalej od samochodu.
- mówi Natalia Kowszyn.
Na miejscu wypadku zatrzymał się także taksówkarz, który pomógł dziewczynom i wezwał służby ratunkowe.
Osoby poszkodowane znajdujące się w płonącym samochodzie, miały poważne urazy – połamane nogi, żebra a pasażerka miała poważny krwotok wewnętrzny.
Do czasu przybycia służb ratowniczych wszyscy kierowcy i pasażerowie byli już bezpieczni.
Czterech mężczyzn i kobieta w wieku od 18 do 29 lat zostało zabranych do szpitala Victoria w Kirkcaldy – wszyscy z poważnymi obrażeniami.
Dwóch pasażerów z drugiego samochodu biorącego udział w wypadku, odniosło niewielkie obrażenia i nie wymagało leczenia szpitalnego.
Rescuers who pulled victims from burning car in Fife insist they are not heroes https://t.co/rUWEuIPXVZ pic.twitter.com/mrvzikTOF1
— The Courier (@thecourieruk) January 2, 2020
Natalia i Weronika, które znają się od czasów szkolnych w Polsce, nie wierzą, że ich działania były szczególnie odważne, chwaliły natomiast pomoc anonimowego taksówkarza i służby ratownicze.
Weronika Dawgul mówiła, że następnego dnia po wypadku okazało się, że dwie ofiary to krewni ich przyjaciół.
Natalia mieszka w Szkocji z dwójką synów, a Weronika z córką - obie są mężatkami.
Wypadek w którym pomagały dzielne mamy był najpoważniejszym z trzech tego dnia (27.12.2019) na drodze A915.